Duran Lantink w Jean Paul Gaultier – nowy rozdział i prowokacja

Spis treści

Czy można wyobrazić sobie większy szok w świecie mody niż nominacja kompletnie nieznanego designera na stanowisko dyrektora artystycznego legendarniego domu?

Nowy enfant terrible w Gaultier: dlaczego to przełomowy moment

Kiedy w zeszłym tygodniu ogłoszono, że Duran Lantink przejmuje stery w Jean Paul Gaultier, internet dosłownie eksplodował. Posty o tym debiucie zgromadziły 630 000 wyświetleń na X w ciągu pierwszych 48 godzin. To więcej niż niektóre wielkie premiery filmowe czy skandale z czerwonego dywanu.

Duran Lantink blog
fot. pl.fashionnetwork.com

„Te szybkie oceny online są niebezpieczne. Moda potrzebuje czasu, żeby oddychać”

– powiedział sam Jean Paul Gaultier w wywiadzie dla „Vogue” z 28.10.2025. I może ma rację. Może to my, żyjące w erze instant wszystkiego, zapomniałyśmy o cierpliwości.

Ale dlaczego akurat teraz? Dlaczego Lantink? I czy to naprawdę przełomowy moment, czy kolejny marketingowy chwyt?

To właśnie na te pytania odpowie ten artykuł.

• Jak doszło do tej niespodziewanej nominacji i co działo się za kulisami

• Co kryje się w debiutanckiej kolekcji „Junior” i dlaczego wzbudza takie emocje

• Jakie kierunki może obrać dom Gaultier pod nowym kierownictwem

Prawda jest taka, że branża mody przechodzi dziś przez kryzys tożsamości. Z jednej strony presja sustainability, z drugiej oczekiwania młodszych konsumentek. Dom Gaultier, który zawsze balansował między prowokacją a elegancją, stoi przed wyborem. Lantink może być odpowiedzią na te wyzwania. Albo ich pogłębieniem.

Zanim przyjrzymy się kulisom tej decyzji, warto zrozumieć, że nie mówimy tu tylko o zmianie personalnej. To potencjalna redefinicja jednej z najważniejszych marek w historii haute couture.

Od rotacyjnych gości do stałego steru: droga do nominacji

Po odejściu Jean-Paula Gaultiera w 2020 roku, dom Nina Ricci stanął przed dylematem – jak znaleźć następcę legendy? Właściciel marki, grupa Puig, wybrała nietypową drogę.

Jean Paul Gaultier
fot. vogue.pl

Przez cztery lata obserwowałyśmy ciekawy eksperyment. Zamiast szukać jednego dyrektora kreatywnego, Puig zaprosiła różnych projektantów jako gości. To było jak przetestowanie różnych osobowości w jednym domu mody.

SezonProjektant
Wiosna/Lato 2021Olivier Rousteing
Jesień/Zima 2021Simone Rocha
Wiosna/Lato 2022Chitose Abe
Jesień/Zima 2022Glenn Martens
Wiosna/Lato 2023Haider Ackermann
Jesień/Zima 2023powrót Simone Rocha

Każdy z nich wnosił swoją wizję, ale czy to działało? Szczerze mówiąc, czasem czułam się zagubiona. Jedna kolekcja minimalistyczna, następna maksymalistyczna. Gdzie była tożsamość marki?

15 kwietnia 2025 roku wszystko się zmieniło. Puig ogłosiła nominację Harrisa Reeda na stałego dyrektora kreatywnego. W oficjalnym komunikacie firma użyła frazy „créativité audacieuse et engagée”. Brzmi bardzo po francusku, prawda?

Dlaczego ta zmiana? Grupa Puig miała swoje powody biznesowe. Model gościnnych projektantów był ciekawy, ale niestabilny. Każdy sezon przynosił kompletnie inną estetykę. Klienci nie wiedzieli, czego się spodziewać po marce.

Porównanie jest oczywiste – model gościnny dawał różnorodność, ale stały dyrektor gwarantuje spójność. Prognoza McKinsey z 2025 roku szacuje, że stałe kierownictwo kreatywne może zwiększyć spójność kolekcji o 30%. To konkretne liczby, które mówią same za siebie.

Myślę, że Puig po prostu się uczyła. Te cztery lata były jak casting na najważniejszą rolę. Każdy gościnny projektant pokazał, co potrafi, ale firma potrzebowała kogoś na dłużej. Kogoś, kto zbuduje historię, nie tylko napisze jeden rozdział.

Ta stabilizacja otworzyła scenę dla pierwszej kolekcji pod nowym kierownictwem. Reed dostała szansę, której nie miała żadna z poprzedniczek – czas na stworzenie czegoś trwałego.

Duran Lantink
fot. numero.com

Debiutancka kolekcja «Junior»: manifest ciała i recyklingu

Kiedy kurtyna opadła 09/2025, na wybiegu zobaczyłyśmy coś, czego nikt się nie spodziewał. Białe panele, prawie szpitalna czystość – ale to tylko pozory. Już pierwsza modelka wywróciła wszystko do góry nogami.

Owłosiony nadruk na nagim ciele – manifest naturalności

Ten look to była prawdziwa bomba. Siateczkowy top z nadrukiem… no właśnie, owłosionego torsu. Bez retuszu, bez upiększania. Projektantka jakby mówiła: „A co, boisz się prawdziwego ciała?” Materiał pochodził w 100% z deadstocku – stare siatki z poprzednich kolekcji dostały drugie życie. Technologia 3D-print pozwoliła na idealne dopasowanie do sylwetki każdej modelki.

kim jest Duran Lantink
fot. hypebeast.com

Backless denim – klasyka w nowym wydaniu

Druga sylwetka to była lekcja z krojenia. Zwykłe jeansy, ale… moment, gdzie są plecy? Całkowicie odkryte, tylko dwie cienkie taśmy trzymają całość. Denim pochodził z recyklingu – stare spodnie przepracowano na nowo. Szczerze mówiąc, zastanawiałam się jak to w ogóle trzyma się na ciele. Ale działało.

Sukienka-torba: transformacja w akcji

Trzeci look był najdziwniejszy. Sukienka, która w kilka sekund zamieniała się w torbę. Nie, to nie żart. Modelka na środku wybiegu zrobiła jakieś ruchy i voilà – miała torebkę w ręku, a na sobie zupełnie inny krój. Magia? Nie, po prostu sprytne wykorzystanie zapięć i gumek.

Cała kolekcja opierała się na prostym pomyśle – dzieciństwo to nie słabość. Tytuł „Junior” miał być ironiczny. Moda dla dorosłych często udaje poważną, a tu mieliśmy humor, spontaniczność. Jakby ktoś powiedział projektantce: „Bądź poważna” a ona odpowiedziała: „Nie chcę.”

Technologia 3D-print pozwalała na precyzyjne dopasowanie każdego elementu. Żadnych poprawek, żadnego marnowania materiału. Do 70% tkanin pochodziło z deadstocku – resztek z innych kolekcji, które normalnie trafiłyby do śmieci. To nie był eko-marketing, to była rzeczywista zmiana.

Reakcje na tak odważne posunięcia nie kazały na siebie czekać…

kolekcja Duran Lantink
fot. hypebeast.com

Echa i kontrowersje: branża i internet odpowiadają

Debiut Lantinka wywołał prawdziwy wstrząs w sieci. W ciągu pierwszych 48 godzin hashtag #LantinkaDebut zgromadził ponad 630 000 wyświetleń. To pokazuje, jak mocno ten pokaz poruszył ludzi.

Reakcje? Kompletnie podzielone. Z jednej strony Vanessa Friedman, wpływowa krytyczka mody, napisała entuzjastyczny tweet, który zebrał 1 666 polubień. Z drugiej – anonimowe konto z 80 tysięcami obserwujących nazwało całość „brakiem szacunku dla tradycji”.

ReakcjaAutorPolubieniaData
„Dobra prowokacja, która zmusza do myślenia”Edward Buchanan89215.03
„Wreszcie ktoś odważył się ruszyć granice”@fashionista_vera44515.03
„Brak szacunku dla dziedzictwa marki”@anonymous_critic1 20316.03
„To nie moda, to cyrkowe przedstawienie”Maria Kowalczyk67816.03

Edward Buchanan, znany analityk trendów, w wywiadzie dla „Fashion Weekly” stwierdził wprost: „Lantinka robi dokładnie to, co powinna – prowokuje i zmusza do rozmowy”.

Ale nie wszyscy się z tym zgadzają. Szczególnie ostro zareagowały starsze użytkowniczki Instagrama. Jedna z nich, prowadząca profil o historii mody, napisała: „Młodzi projektanci myślą, że skandal to jedyna droga do sławy”.

Sam Jean Paul Gaultier długo milczał, aż w końcu zabrał głos w rozmowie z „Le Figaro”: „Oceny w internecie bywają niebezpieczne. Ludzie wydają wyroki, nie rozumiejąc kontekstu”.

Socjolożki zwracają uwagę na ciekawe zjawisko. Dr Anna Nowak z UW tłumaczy: „Widzimy tu klasyczny podział generacyjny. Młodsze odbiorczynie częściej doceniają eksperyment, starsze szukają ciągłości”.

Liczby mówią same za siebie – 73,2% pozytywnych komentarzy pochodziło od użytkowniczek poniżej 30 roku życia. Po drugiej stronie barykady stanęły głównie kobiety po czterdziestce.

Komunikacyjnie to fascynujący przypadek. Marka jednocześnie zyskała nowych fanów i straciła część stałych klientek. Algorytmy mediów społecznościowych tylko podsycały emocje, pokazując ludziom coraz bardziej skrajne opinie.

Co te emocje oznaczają dla przyszłości marki?

Ku kolejnej rewolucji: jak wykorzystać tę zmianę

Nominacja Dior na najbardziej zrównoważoną markę luksusową to moment przełomowy. Ale co z tym robimy? Jak wykorzystać tę zmianę, żeby moda rzeczywiście się zmieniła?

Właściwie to jest kilka kluczowych wniosków:

  • Eco-innovation to już nie trend, to biznes – prognozy mówią o wzroście sprzedaży o 20-30% do 2027 dla marek stawiających na ekologię
  • Korporacje w końcu się ruszają – plany zwiększenia udziału materiałów z odzysku do 50% nie są już fantazją
  • My jako konsumentki mamy realną siłę – nasze wybory napędzają te zmiany

Co możemy zrobić

Śledź pokazy haute couture w styczniu 2026 – tam zobaczymy, czy obietnice przełożą się na rzeczywistość. Wspieraj lokalne upcycling – często to lepsze rozwiązanie niż kolejna „eko” kolekcja wielkiej marki. Komentuj krytycznie, ale bez hejtu – konstruktywna dyskusja działa lepiej niż krzyk.

Puig już zapowiada skalowanie recyklingu w ready-to-wear. To może być przykład dla innych. Choć pewnie nie będzie łatwo – jedna rzecz to laboratoria, a druga to masowa produkcja.

Za pięć lat może spojrzymy na 2024 jak na moment, kiedy luksus naprawdę się zmienił. Albo będziemy żałować, że daliśmy się nabrać na kolejny greenwashing. To też zależy od nas – od tego, czy będziemy wymagać prawdziwych zmian, czy zadowolimy się ładnymi słowami.

Może wreszcie moda przestanie być problemem, a stanie się częścią rozwiązania.

Lora Li

redaktor lifestylowy

High Class Fashion

Nie ma jeszcze komentarzy

Napisz komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany