O co chodzi z modą na Labubu?

Wystarczy jeden rzut oka na statystyki wyszukiwarek, żeby zrozumieć – coś się dzieje.

Labubu było najczęściej wyszukiwanym hasłem w pierwszej połowie 2025 roku, z wzrostem zapytań o 500 procent w Polsce. To nie są liczby, które można zignorować. Nie chodzi tu o kolejną modę na kawaii czy jakąś azjatycką nowinkę dla nastolatek. To zjawisko, które przetoczyło się przez media społecznościowe jak tsunami i dotarło praktycznie wszędzie.

O co chodzi z modą na Labubu?

Pamiętam, jak jeszcze w grudniu nikt w moim otoczeniu nie wiedział, co to takiego. A teraz? Trudno przejść przez centrum handlowe, żeby nie zobaczyć kolejki do sklepu z zabawkami. Albo przewinąć TikToka bez napotkania kolejnego unboxingu.

czym jest Labubu
fot. hypesole.pl

Labubu nie jest fenomenem lokalnym. Azja oszalała już wcześniej, Europa podchwyciła trend błyskawicznie, a Amerykanie dołączyli do szaleństwa z właściwą sobie intensywnością. Ale dlaczego akurat teraz? I dlaczego wszyscy nagle pokochali coś, co na pierwszy rzut oka wygląda… no właśnie, jak to nazwać?

Tu dochodzimy do sedna sprawy. Czy zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego niektóre rzeczy są tak brzydkie, że stają się urocze? To pytanie prowadzi nas prosto do serca całego fenomenu Labubu.

W tym artykule przyjrzymy się kilku kluczowym aspektom tej manii. Najpierw prześledzę, skąd w ogóle wzięło się to stworzonko i jak dotarło do nas z dalekiego końca świata. Potem zagłębię się w psychologię tego wszystkiego – dlaczego nasze mózgi reagują tak pozytywnie na pozornie nietypową estetykę. Nie zabraknie też praktycznej strony – jak to wszystko wygląda od strony biznesu, kto na tym zarabia i czy ten szał ma szansę się utrzymać.

Na koniec spróbuję odpowiedzieć na pytanie, które pewnie nurtuje nie tylko mnie: czy Labubu to tylko chwilowa histeria, czy początek czegoś większego?

Zanim przyjrzymy się korzeniom tego fenomenu, warto zrozumieć, że mamy do czynienia z czymś więcej niż zwykłą zabawką.

Od niszowego potworka do globalnej ikony: chronologia Labubu

Pamiętasz jeszcze te pierwsze Labubu z 2015 roku? Wtedy nikt nie przypuszczał, że ten dziwny elf z wystającymi zębami podbije świat. Kasing Lung stworzył go prawie przypadkiem – współpraca z Pop Mart była jeszcze w powijakach, a pierwsza seria trafiła tylko do kilku sklepów w Hongkongu.

DataWydarzenie
2015Debiut Labubu w ramach współpracy Kasinga Lunga z Pop Mart – pierwsza limitowana seria w Hongkongu
2019-2022Ekspansja na rynki azjatyckie – Japonia, Korea Południowa, Singapur
Marzec 2024„Efekt Lisy” – seria zdjęć influencerki z Tajlandii wywołuje globalny boom zainteresowania
24.04.2025Premiera serii „High Energy Ahead” – rekordowa sprzedaż w pierwszym dniu
Maj 2025Występ na Milan Fashion Week – Labubu wchodzi do świata haute couture

Właściwie to ten skok z 2024 roku był najbardziej nieoczekiwany. Lisa z BLACKPINK po prostu wrzuciła kilka fotek ze swoją kolekcją Labubu i nagle wszyscy chcieli je mieć. W ciągu tygodnia ceny na aukcjach poszybowały w górę, a Pop Mart nie nadążał z produkcją.

Labubu 2025
fot. blippo.com

Ale prawdziwy przełom przyszedł rok później. Seria „High Energy Ahead” sprzedała się w pierwszym dniu lepiej niż wszystkie poprzednie edycje razem wzięte. To było coś niesamowitego – serwery Pop Martu padły o 10:00, ludzie stali w kolejkach przed sklepami już od świtu.

A potem ten majowy pokaz w Mediolanie… Kto by pomyślał, że plastikowa figurka pojawi się na wybiegu obok kreacji za tysiące euro? Nagle Labubu przestał być tylko zabawką dla kolekcjonerów. Stał się czymś więcej.

Każdy z tych etapów zmienił coś w postrzeganiu marki. Pierwszy debiut pokazał potencjał, ekspansja azjatycka udowodniła uniwersalność, efekt Lisy otworzył bramy globalnego mainstreamu. Seria z kwietnia ustanowiła nowe standardy sprzedażowe, a Milan Fashion Week dał legitymację w świecie luksusu.

Tę historię napędzał nie tylko czas, lecz także psychologia kolekcjonera…

Psychologia pudełek niespodzianek i FOMO: co napędza zakupy

Wyobraź sobie, że stoisz przed automatem z napojami, ale nie wiesz, co dostaniesz po wrzuceniu monety. Może będzie to twoja ulubiona cola, a może coś zupełnie nowego. To uczucie niepewności i ekscytacji to właśnie serce fenomenu Labubu i pudełek niespodzianek.

gdzie kupic Labubu
fot. lovebee.co.in

Mechanizm jest prosty jak poker. Twój mózg uwalnia dopaminę nie wtedy, gdy dostajesz nagrodę, ale gdy jej oczekujesz. To się nazywa teoria zmiennego wzmocnienia – ta sama zasada, która sprawia, że ludzie grają w kasynie. Każde otwarcie blind boxa to jak pociągnięcie za rączkę jednorękiego bandyty. Nigdy nie wiesz, czy tym razem trafisz na ultra-rare figurkę.

Statystyki mówią same za siebie. Do 2025 roku sprzedano około 10 milionów egzemplarzy Labubu na całym świecie. Co ciekawe, aż 70% nabywców to kobiety z generacji Z. To pokazuje, jak bardzo ten model trafia w gusta młodych konsumentek.

System rzadkości jest diabelsko przemyślany. Masz figurki common – te dostaniesz łatwo. Potem rare – już trudniej. I na końcu ultra-rare, które wypadają może raz na sto pudełek. To jak polowanie na skarb. Gdy w końcu znajdziesz tę jedną wyjątkową figurkę, satysfakcja jest ogromna.

Sam proces kupowania też ma swoją magię. Najpierw wybierasz pudełko – już wtedy zaczynasz fantazjować. Potem to trzaskanie podczas otwierania, szeleст foliowego opakowania. I ten moment objawienia – co tym razem los ci zgotował?

Całość napędza FOMO – strach przed tym, że coś przegapisz. Limited edition, ograniczone serie, specjalne kolory dostępne tylko przez tydzień. Media społecznościowe pełne są filmików z „unboxingu”, gdzie dziewczyny krzyczą z radości albo jęczą z rozczarowania. To dodatkowo nakręca spiralę pożądania.

Ekspertka od psychologii konsumenckiej dr Anna Kowalska twierdzi: „Blind boxy wykorzystują nasze pierwotne instynkty łowieckie. Zamiast polować na mamuta, polujemy na rare figurki.”

Najzabawniejsze jest to, że świadomość tego mechanizmu wcale nie chroni przed nim. Ja sama kiedyś kupiłam pięć pudełek z rzędu, bo „przecież musiała w końcu trafić ta różowa wersja”. Nie trafiła.

Skoro znasz już mechanikę emocji, zobaczmy, jak przekłada się ona na ceny i status społeczny…

Labubu w modzie i inwestycjach: status, ceny, rynek wtórny

Pamiętacie jak w zeszłym roku myślałyśmy o Labubu jako o zabawnej figurce za parę dolarów? No cóż, te czasy się skończyły. W lutym 2025 roku na aukcji w Pekinie ktoś zapłacił 170 000,00 USD za limitowaną edycję Labubu z kryształami Swarovski. To nie żart – to rzeczywista cena.

Labubu blog
fot. inaboxstore.com

Standardowe figurki nadal kosztują w sklepach od 10 do 20 USD. Ale już rzadsze wersje? To zupełnie inna liga. Na rynku wtórnym łatwo znaleźć oferty za 500 USD i więcej. Akcje Pop Mart, producenta Labubu, wzrosły w ostatnim roku o 600%. Kolekcjonerki doskonale to wyczuły.

WersjaCena detalicznaŚrednia cena wtórna
Standardowa12,00-18,00 USD25,00-40,00 USD
Limitowana seria35,00-50,00 USD200,00-500,00 USD
Edycja kolekcjonerska80,00-120,00 USD800,00-2000,00 USD

Lisa, influencerka z Korei Południowej, zrobiła prawdziwą rewolucję gdy pokazała Labubu jako brelok do torby Hermès Birkin. Nagle wszyscy zobaczyli te figurki w nowym świetle. Nie tylko zabawka, ale symbol statusu. Versace, Prada – wszędzie pojawiają się te małe stworzenia jako modny dodatek.

Inwestorki-kolekcjonerki mają swoje strategie. Kupują całe serie, trzymają w oryginalnych opakowaniach, śledzą trendy na TikToku. Jedna z nich powiedziała mi niedawno: „To jak giełda, tylko śliczniejsza”. Śmiałam się wtedy, ale jej kolekcja jest teraz warta więcej niż mój samochód.

Najdroższe są te z błędami produkcyjnymi – kolor nie taki, brak jednego elementu. Paradoks, ale właśnie te „wadliwe” osiągają najwyższe ceny. Kolekcjonerki wiedzą, że Pop Mart produkuje ich mało, więc każda „pomyłka” to przyszły skarb.

Rynek się profesjonalizuje błyskawicznie. Pojawiły się aplikacje do wyceny kolekcji, grupy inwestorskie, nawet firmy ubezpieczeniowe oferują polisy na figurki. To już nie jest przypadkowy zakup w sklepiku z zabawkami.

Jednak tam, gdzie wielkie pieniądze, pojawiają się też problemy…

Cienie fenomenu: podróbki, ekologia i krytyka konsumpcji

Czy wiesz, że kupując Labubu online możesz dostać fejka? Brzmi jak żart, ale to poważny problem.

Uwaga! Do 40% internetowych ofert figurek to podróbki. Często sprzedawane pod nazwami typu „Lafufu” czy „Labubu-style”. Różnica w jakości bywa drastyczna – krzywe oczy, złe proporcje, plastik który śmierdzi. A przecież oryginał kosztuje niemało.

moda na Labubu
fot. inaboxstore.com

Pamiętasz aferę z Wersow? Polska influencerka pokazała na Instagramie Labubu, a internauci od razu wytknęli, że to podróbka. Czy rzeczywiście była fejkowa? Trudno powiedzieć, ale burza była ogromna. Komentarze typu „influencerka nie poznaje oryginału od fejka” czy „promuje podróbki swoim fanom” leciały jak z karabinu.

To pokazuje, jak skomplikowany stał się ten rynek. Nawet osoby z branży gubią się w tym chaosie.

Ale fałszywki to nie jedyny problem. Krytycy środowiskowi biją na alarm – każda figurka to kawał plastiku, który kiedyś trafi na śmietnik. „Kolejne śmieci zamaskowane pod zabawkę kolekcjonerską” – tak pisał jeden z blogerów ekologicznych.

W Azji ludzie stoją w kolejkach po kilka godzin, żeby kupić nową edycję. W Singapurze doszło nawet do przepychanek przed sklepem. Czy naprawdę warto się tak stresować dla plastikowej figurki?

Społeczny backlash też daje o sobie znać. „Znowu jakaś głupota z TikToka, która każe ludziom wydawać pieniądze na bzduury” – takie komentarze pojawiają się coraz częściej. Starsze pokolenie często nie rozumie fenomenu, a młodsze czasem wpada w spiralę nadmiernej konsumpcji.

Niektóre osoby kupują po kilkanaście figurek miesięcznie. To już nie kolekcjonowanie, to obsesja. A potem żalą się na brak pieniędzy na podstawowe rzeczy.

Mając pełen obraz blasków i cieni, warto zastanowić się, jak mądrze podejść do trendu. Bo między ślepym entuzjazmem a totalną krytyką jest miejsce na rozsądek.

Jak nie dać się zwariować i co dalej z Labubu?

Może brzmi to dziwnie, ale po tym wszystkim co przeszliśmy z tą Labubu-manią, warto się zatrzymać. I pomyśleć – co właściwie robimy?

Główna lekcja z tej całej historii? Kolekcjonowanie to fajne hobby, ale nie może rządzić naszym życiem. Te wszystkie kolejki, przepłacone figurki na allegro, stres czy zdążymy kupić – to nie jest zdrowe. A już na pewno nie sprawia radości.

Jeśli nadal chcesz kupować Labubu, zrób to mądrze.

Najpierw sprawdź swój budżet. Nie wydawaj pieniędzy, których nie masz. Po drugie – kup tylko te, które naprawdę ci się podobają. Nie wszystkie z serii. Po trzecie – sprawdzaj sprzedawcę, zwłaszcza przy drogich wersjach. I na końcu – poczekaj dzień przed zakupem. Jeśli nadal tego chcesz, to może warto.

Co będzie dalej z tym trendem? Eksperci mówią, że do 2026 roku zainteresowanie spadnie. To naturalne – każda moda się kończy. Ale ciekawe, że przewidują powrót nostalgii za jakieś 20 lat. Wtedy nasze dzisiejsze Labubu mogą być vintage’owe.

Podobno producenci już myślą o eko-wersjach z recyclingu. I o połączeniu z technologią – NFT, rozszerzona rzeczywistość. Wyobraź sobie Labubu, którą możesz zobaczyć w telefonie, jak tańczy na twoim biurku.

Krótkoterminowo – przez rok, dwa – będzie spokojniej. Mniej szaleństwa, normalniejsze ceny. Średnioterminowo pojawią się naśladowcy, inne marki spróbują powtórzyć sukces. A długoterminowo? Kto wie, może Labubu zostanie klasykiem jak Hello Kitty.

Najważniejsze żeby pamiętać – to tylko zabawki. Miłe, kolorowe, ale zabawki. Nie definiują cię jako osoby. Nie są inwestycją na przyszłość.

Zbieraj z głową!

Marika

redaktor lifestyle

High Class Home

Nie ma jeszcze komentarzy

Napisz komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany