Jak budować garderobę unisex?

70% przedstawicielek Generacji Z deklaruje preferencję dla mody neutralnej płciowo. Ta statystyka brzmi może zaskakująco, ale kiedy spojrzysz na historię, okaże się, że uniseks to wcale nie jest wymysł XXI wieku.

Tak naprawdę wszystko zaczęło się od tuniki. W starożytnym Rzymie czy Grecji noszenie podobnych szat przez kobiety i mężczyzn było czymś normalnym. Dopiero później społeczeństwo zaczęło dzielić ubrania na „jego” i „jej”.

XIX wiek to już zupełnie inna historia – kobieta w spodniach? Skandal! Ale George Sand pokazała, że można inaczej. I jakoś świat się nie zawalił.

Jak budować garderobę unisex? – od tuniki do streetwearu

Prawdziwe przełomy przyszły jednak w XX wieku. 1966 rok – Yves Saint Laurent prezentuje „Le Smoking”, garnitur dla kobiet. Może się wydawać, że to tylko ubranie, ale dla tamtych czasów to była rewolucja. Kobieta w męskim garniturze nagle wyglądała na silną, niezależną.

moda unisex
fot. harpersbazaar.com

Lata 90. przyniosły grunge’a. Kurt Cobain w sukience, dziewczyny w flanelowych koszulach – granice się zacierały. A w Polsce? PRL miał swoje zalety. Praktyczność była ważniejsza niż płeć. Te same kurtki, podobne buty – nie z wyboru, ale z konieczności. Kto by pomyślał, że to się kiedyś stanie trendy.

Teraz mamy 2025 rok i rynek odzieży uniseks może osiągnąć wartość 1,5 bln USD. To nie przypadek. Młode pokolenie po prostu myśli inaczej o tożsamości, o tym kim są i jak chcą się wyrażać.

Zresztą, czy zastanawiałaś się kiedyś dlaczego t-shirt jest t-shirtem? Nie ma w nim nic specjalnie męskiego ani kobiecego. Po prostu jest wygodny i praktyczny. I może właśnie o to chodzi – o powrót do tego, co ma sens.

Dzisiejszy uniseks to nie tylko moda. To sposób myślenia o sobie i świecie. Może dlatego tak łatwo zyskuje na znaczeniu – bo w gruncie rzeczy jest po prostu logiczny.

moda unisex blog
fot. refinery29.com

Anatomia szafy kapsułowej uniseks – kluczowe elementy i kolory

Szafa kapsułowa to właściwie zbiór 10-20 starannie wybranych ubrań, które można łączyć na różne sposoby. Brzmi prosto, ale diabeł tkwi w szczegółach. Każda rzecz musi pasować do kilku innych – inaczej nie ma sensu.

Zacznijmy od konkretów. Biały T-shirt to absolutna podstawa. Możesz go nosić pod blezerem do pracy, z jeansami na weekend, pod swetrem zimą, albo samodzielnie latem. To jedna rzecz, siedem różnych stylizacji. Proste jeansy straight-leg działają podobnie – eleganckie z koszulą, casualowe z hoodie, uniwersalne z praktycznie wszystkim.

Mam wrażenie, że ludzie za bardzo komplikują tę sprawę. Prosty blezer w neutralnym kolorze załatwi większość formalnych sytuacji. Czarna spódnica lub spodnie chino też. Biała koszula – oczywiste. Sweter w szarym lub beżowym odcieniu. Wygodne sneakersy i jedne elegantsze buty.

Kolory to osobna historia. Czarny, biały, szary, beż – to twoje najlepsze przyjaciółki. Nudne? Może trochę. Ale właśnie o to chodzi. Te kolory łączą się ze sobą bez wysiłku. Możesz dodać jeden akcent kolorystyczny – ciemną zieleń albo granat – ale nie więcej. Inaczej cała koncepcja się rozpada.

ElementDlaczego jest kluczowyPrzykładowe stylizacje
Biały T-shirtŁączy się z wszystkim, sezonowyPod blezerem, z jeansami, z spódnicą
Prosty blezerNatychmiast podnosi elegancjęZ jeansami, nad sukienką, do spodni
Straight-leg jeansUniwersalny krój dla każdej sylwetkiZ T-shirtem, koszulą, swetrem

Pokażę ci konkretny przykład: 3 looki z 5 elementów – białej koszuli, czarnych spodni, szarego swetra, jeansów i blazera.

Look pierwszy: biała koszula plus czarne spodnie plus blezer. Elegancko, do biura czy spotkania.

Look drugi: szary sweter, jeansy, ta sama biała koszula wystaje spod swetra. Weekend, ale zadbany.

Look trzeci: blezer plus jeansy plus biała koszula. Casual friday albo spotkanie ze znajomymi.

Pięć rzeczy, trzy różne stylizacje, zero problemu z dopasowaniem kolorów.

Liczba elementów to też kwestia indywidualna. Ktoś potrzebuje 15 rzeczy, ktoś radzi sobie z 10. Zależy od trybu życia, pracy, klimatu. Nie ma uniwersalnej recepty. Ważne, żeby każda rzecz była noszona regularnie – nie może być nic, co leży miesiącami.

Kluczem jest wszechstronność każdego elementu. Jeśli kupujesz coś, co pasuje tylko do jednej innej rzeczy, to błąd. W szafie kapsułowej wszystko musi ze sobą współgrać. To matematyka – im więcej połączeń między elementami, tym więcej możliwych stylizacji.

Jakość tkanin i materiały to już inna bajka, którą omówimy za moment. Na razie skupmy się na tym, żeby mieć solidne fundamenty.

czym jest moda unisex
fot. huffpost.com

Materiały przyjazne planecie i ciału – przewodnik po tkaninach uniseks

Czy zastanawiałaś się kiedyś, ile wody zużywa twoja ulubiona koszulka? Ja też nie myślałam o tym przez lata. Dopiero gdy zaczęłam czytać o przemyśle odzieżowym, dowiedziałam się rzeczy, które kompletnie zmieniły moje podejście do szafy.

Produkcja jednej zwykłej koszulki bawełnianej wymaga aż 2 700 litrów wody. To więcej niż zużywa przeciętna osoba w ciągu miesiąca! I tu właśnie zaczynają się schody z modą szybką. Ale spokojnie – są materiały, które nie rujnują planety i są równie wygodne.

Ślad wodny różnych tkanin to naprawdę przepaść. Bawełna organiczna potrzebuje o 91% mniej wody niż konwencjonalna. Tencel – ta tkanina z włókien drzewnych – jest jeszcze bardziej oszczędna. A recykling poliestru? Tu w ogóle nie używa się nowej wody do produkcji włókien.

TkaninaZużycie wody na kgCertyfikatyTrwałość
Bawełna konwencjonalna10 000-20 000 lŚrednia
Bawełna organiczna1 800 lGOTS, OEKO-TEXWysoka
Tencel/Lyocell155 lOEKO-TEXWysoka
Poliester z recyklingu200 lGRSBardzo wysoka

Certyfikaty to kolejna sprawa, która na początku mnie przerastała. OEKO-TEX Standard 100 sprawdza, czy tkanina nie zawiera szkodliwych substancji – testują ponad 100 różnych chemikaliów. GOTS idzie dalej i kontroluje cały proces produkcji organicznych włókien. Żeby dostać ten certyfikat, minimum 70% włókien musi być organicznych, a warunki pracy muszą spełniać określone standardy społeczne.

Właściwie to brzmi skomplikowanie, ale wystarczy szukać tych znaczków na metce.

Zero-waste patterning to technika, która mnie fascynuje. Projektanci układają wykroje tak, żeby wykorzystać każdy centymetr materiału. Normalnie w przemyśle odzieżowym marnuje się około 25% tkaniny! Dzięki zero-waste można zmniejszyć odpady o 15-20%. Plus ubrania mają często ciekawe, geometryczne kroje.

Tencel zasługuje na osobną wzmiankę. Włókna robi się z eukaliptusa w zamkniętym obiegu – rozpuszczalniki się recyklinguje. Tkanina jest antybakteryjna, oddycha lepiej niż bawełna i ma naturalny połysk. Idealnie sprawdza się w ubraniach uniseks, bo nie przylega do ciała jak niektóre syntetyki.

Recyklingowany poliester ma swoje wady – nadal jest plastikiem i może uwalniać mikrowłókna podczas prania. Ale lepszy recykling niż nowa produkcja. Zwłaszcza w kurtkach czy spodniach sportowych, gdzie potrzebna jest odporność na warunki atmosferyczne.

Bawełna organiczna w końcu staje się dostępna cenowo. Nie używa się przy niej pestycydów, więc gleba się regeneruje zamiast degradować. Ma jedną przewagę nad wszystkimi innymi materiałami – po latach noszenia nadal wygląda naturalnie. Syntetyki z czasem nabierają takiego… plastikowego połysku.

Żeby nie było – nie twierdzę, że trzeba wyrzucić całą szafę i kupować tylko eko-tkaniny. Ale kiedy już idziesz po nowe ubranie, warto zerknąć na metkę. Te certyfikaty naprawdę coś znaczą i często są gwarancją, że materiał będzie służył latami.

Sprawdzanie składu to nawyk, który się opłaca. Zwłaszcza przy ubraniach uniseks, gdzie liczy się trwałość i uniwersalność – lepiej wybrać coś, co przetrwa w szafie dłużej niż jeden sezon.

ubrania unisex
fot. asos.com

Strategie zakupowe – jak wybierać, mierzyć i inwestować mądrze

Ile razy kupiłaś coś impulsywnie, żeby potem żałować tej decyzji? Ja się już nie liczę. Dlatego teraz podchodzę do zakupów odzieży jak do małej inwestycji.

Budżet to podstawa, ale nie jedyny wyznacznik

Najpierw ustal, ile możesz wydać miesięcznie na ubrania. Nie mówię o sztywnym limicie – życie bywa nieprzewidywalne. Chodzi o świadomość swoich możliwości finansowych.

W Polsce ceny potrafią zaskoczyć. Bazowy T-shirt kosztuje od 35 do 449 PLN. Premium hoodie? Nawet 699 PLN. Te widełki pokazują, jak różne są standardy jakości i pozycjonowanie.

Czasem lepiej kupić jedną droższą rzecz niż trzy tanie. Ale to tylko teoria – sprawdźmy to w praktyce.

Rozmiar i dopasowanie – tu błędy kosztują

Mierzenie obwodów ciała vs tabelki rozmiarów marek. To wieczny dylemat. Tabelki często mijają się z rzeczywistością, więc lepiej zmierz się dokładnie. Biust, talia, biodra – te trzy wymiary to minimum.

Przy zakupach online zwracaj uwagę na zdjęcia 360° i szczegółowe opisy. Polityka zwrotów też ma znaczenie. Niektóre sklepy dają 30 dni na zwrot, inne tylko 14. To może być decydujące, gdy kupujesz „na próbę”.

W sklepach stacjonarnych możesz dotknąć materiału i sprawdzić jakość szwów. Szwy powinny być równe, bez wystających nici. Jeśli materiał się marszczą przy szwie – to zły znak.

Analiza koszt-per-użycie – liczby nie kłamią

Tu jest sedno sprawy. Wzór jest prosty:

Koszt-per-użycie = Cena ÷ Liczba założeń

Przykład z życia: sukienka za 200 PLN, którą założysz 50 razy, kosztuje cię 4 PLN za każde założenie. Bluzka za 80 PLN założona tylko 8 razy? To już 10 PLN za użycie.

Arkusz kalkulacyjny pomoże ci śledzić te dane:

  • Kolumna A: nazwa rzeczy
  • Kolumna B: cena zakupu
  • Kolumna C: licznik założeń
  • Kolumna D: koszt-per-użycie (wzór B÷C)

Aktualizuj licznik co miesiąc. Po roku zobaczysz, które zakupy były trafione.

Przy ocenie jakości zwróć uwagę na detale. Podwójne szwy wytrzymają więcej prań. Guziki powinny być dobrze przyszyte – pociągnij lekko, żeby sprawdzić. Zamki błyskawiczne testuj kilka razy przed zakupem.

Zakupy online mają swoje plusy – większy wybór, możliwość porównania cen. Ale nie widzisz faktury kolorów ani nie czujesz materiału. W sklepie stacjonarnym jest odwrotnie – mniejszy wybór, ale wszystko możesz sprawdzić na miejscu.

Prawda jest taka, że najlepsze zakupy to te przemyślane. Nieważne czy online czy w sklepie. Ważne, żeby wiedzieć czego szukasz i ile jesteś gotowa zapłacić.

Te wszystkie wyliczenia prowadzą do jednego – świadomych wyborów. A świadome wybory to pierwszy krok do budowania garderoby, która naprawdę ci służy.

garderoba unisex
fot. thesixthlanguage.com

Polskie marki i inspiracje – lokalny krajobraz uniseks 2025

Polska scena uniseks właściwie dopiero się rozkręca, ale już widać kilka marek, które naprawdę warto obserwować. Może nie mamy jeszcze takiej rozpoznawalności jak skandynawskie brandy, ale za to mamy coś innego – autentyczność i świeże podejście do lokalnej produkcji.

NAGO to chyba najbardziej konsekwentna marka jeśli chodzi o filozofię uniseks. Wszystko produkują w Polsce, mają certyfikat GOTS, a ich starter kit kosztuje około 400-500 złotych. To nie jest najtaniej, ale jakość naprawdę czuć. Sprzedają głównie online i w kilku butikach w Warszawie i Krakowie. Ich bluzy noszę od roku i mogę powiedzieć – wytrzymują pranie i nie tracą koloru.

bluzy NAGO
fot. nago.com

BYNAMESAKKE z kolei postawiła na zupełnie inną kartę. Ich technologia farbowania rzeczywiście oszczędza wodę – podobno do 70% mniej niż tradycyjne metody. Brzmi jak marketing, ale sprawdziłam i faktycznie mają certyfikaty. Ceny zaczynają się od 200 złotych za t-shirt, co jak na polskie standardy jest w porządku.

bluzy BYNAMESAKKE
fot. bynamesakke.com
MarkaFilozofiaPrzedział cenowyKanały sprzedaży
NAGOLokalna produkcja, certyfikaty eko200-800 złOnline, butiki w 3 miastach
BYNAMESAKKEOszczędzanie wody, slow fashion150-600 złWłasny sklep online

Zupełnie przypadkowo trafiłam w zeszłym roku na wystawę „Nowoczesność reglamentowana” w Muzeum Warszawy. Myślałam, że to będzie nudne PRL-owskie gadanie, a okazało się źródłem inspiracji dla obecnych projektantów. Te proste kroje, minimalistyczne kolory – wszystko to wraca teraz w uniseksowych kolekcjach.

„PRL-owski minimalizm to nie była świadoma decyzja estetyczna, ale ograniczenia materiałowe stworzyły styl, który dziś wydaje się bardzo nowoczesny” – mówiła kuratorka wystawy.

Polskie marki mają jeszcze jedną zaletę – można do nich napisać, zapytać o rozmiary, materiały. Próbowałaś kiedyś skontaktować się z H&M? No właśnie.

Warto też sprawdzić lokalne eventy – Warsaw Fashion Weekend coraz częściej pokazuje uniseksowe projekty. Następnym razem porozmawiamy o tym, jak te wszystkie rzeczy personalizować i dopasować do siebie.

Personalizacja bez płci – akcesoria, detale i warstwowanie

Wyobraź sobie, że masz idealną bazę unisex – proste spodnie, białą koszulkę, może szary sweter. Teraz przychodzi najlepsza część: możesz z tego zrobić dziesiątki różnych stylizacji bez kupowania niczego nowego.

Warstwowanie to nie tylko kwestia ciepła – to sposób na pokazanie swojej osobowości.

Technika „rule of three layers” działa naprawdę dobrze. Weźmy hoodie jako bazę, dodajmy overshirt (taka luźna koszula noszona jak kurtka) i na wierzch lekką kurtkę bomber czy jeansową. Inner layer → mid layer → outer layer. Możesz zdjąć overshirt i zostać z hoodie plus kurtka. Albo zdjąć kurtkę i mieć casualowy look. Z trzech rzeczy robisz pięć różnych stylów.

Moja koleżanka tak robi i zawsze wygląda, jakby miała ogromną garderobę. A ma może dziesięć podstawowych rzeczy.

Akcesoria to prawdziwa magia matematyczna. Badania pokazują, że pięć akcesoriów może zwiększyć liczbę możliwych stylizacji o 40 procent bez dokupowania ani jednej bluzki. Szalik można nosić na szyi, przewiązać na biodrach jak pasek, owinąć wokół uchwytu torby. Jeden szalik, trzy funkcje.

Paski to osobny temat – mogą całkowicie zmienić sylwetkę bez naruszania unisex charakteru ubrania. Torba crossbody dla jednej osoby, dla drugiej – nerka. Ta sama torba, różne sposoby noszenia.

Teraz monogramy – tu się zaczyna dyskusja. Część osób uważa, że personalizacja przez inicjały podważa neutralność płciową garderoby. Że to zbyt indywidualne. Ale czy naprawdę? Litery to litery. Nie mają płci. Problem pojawia się, gdy ktoś wybiera różowy haft na damską modę czy granatowy „dla faceta”.

Moim zdaniem monogram może być super neutralny, jeśli wybierzesz dobry kolor i prosty font. Srebro, czerń, biały haft – dlaczego nie?

Inne zdanie: monogram od razu mówi „to należy do konkretnej osoby”, więc przestaje być uniwersalne. Można pożyczyć kurtkę bez monogramu, z monogramem już trudniej.

Pięć szybkich trików personalizacji: zegarek noszony luźno, szalik jako opaska na włosy, przypinki na lapelach, kolorowe skarpetki jako jedyny akcent, torba noszona na różne sposoby.

Kluczowe pytanie – jak utrzymać te wszystkie warstwy i akcesoria w dobrym stanie, żeby służyły latami?

Konserwacja i ewolucja garderoby – naprawa, recykling, rotacja

Moja ulubiona wełniana bluza ma już siedem lat. Właściwie to wygląda na trzy lata, bo nauczyłam się o nią dbać. Kiedyś myślałam, że ubranie się niszczy i tyle – kupuję nowe. Teraz wiem, że to bzdura.

Większość rzeczy da się naprawić. Sama zrobiłam już dziesiątki drobnych napraw – przyszyłam guziki, zaszywałam dziury, skracałam nogawki. To naprawdę nie jest trudne. Potrzebujesz tylko igły, nici i odrobiny cierpliwości.

Francuski szew to moja ostatnia odkrycie. Brzmi bardzo elegancko, ale to po prostu sposób szycia, który wzmacnia materiał. Gdy zaszywasz dziurę tym szwem, miejsce naprawy staje się mocniejsze niż reszta tkaniny. Badania pokazują, że francuski szew zwiększa trwałość naprawionego fragmentu o 30 procent.

Nie wszystko da się zrobić w domu. Czasami trzeba iść do krawcowej. Kosztuje to zwykle 15-50 złotych, ale za te pieniądze uratowałaś ulubioną sukienkę albo spodnie, które idealnie ci pasują. To zawsze opłacalna inwestycja.

Recykling to nie tylko segregacja śmieci. Stare koszulki można pociąć na ścierki. Z jeansów robię torby na zakupy – wystarczy zaszać nogawki i dodać paski. Swetry z dziurami przekształcam w poduszki dekoracyjne. Włóczka z rozprutych swetrów nadaje się do robienia na drutach.

Niektóre rzeczy naprawdę nadają się tylko do wyrzucenia. Ale zanim to zrobisz, sprawdź, czy w twojej okolicy są kontenery na tekstylia. W wielu miastach działają też punkty zbiórki odzieży dla potrzebujących.

Rotacja garderoby to sztuka sama w sobie. Stosuję zasadę trzech miesięcy – co kwartał robię przegląd szafy. Wyjmuję rzeczy, których nie nosiłam przez ostatnie trzy miesiące. Część odkładam do następnego sezonu, część oddaję.

Jesienią chowam letnie sukienki i sandały. Na ich miejsce wracają swetry i kozaki. Wiosną proces odwracam. To proste, ale skuteczne. Szafa nie jest przepełniona, a ja widzę wszystkie opcje.

Ciekawa rzecz – sklepy internetowe zauważyły, że zwroty spadają o 15 procent, gdy klienci lepiej dopasowują modele uniseks. To znaczy, że ludzie zaczynają świadomiej wybierać ubrania. Kupują mniej, ale lepiej.

Mój system przeglądu wygląda tak: co kwartał sprawdzam stan ubrań, co pół roku robię generalne porządki, raz w roku planuję większe zakupy. Działa to od trzech lat i naprawdę oszczędzam pieniądze.

Najgorsze co możesz zrobić, to kupować impulsywnie. Widzisz ładną bluzkę, kupujesz, a potem wisz w szafie. Lepiej poczekać tydzień i zastanowić się, czy naprawdę jej potrzebujesz.

Dbanie o ubrania to nie tylko ekologia. To też ekonomia. Jedna dobrze utrzymana kurtka służy pięć lat zamiast dwóch. Sweter bez szarpnięć wygląda nowo przez lata. A właściwie naprawione spodnie nikt nie odróżni od nowych.

Twoja rola w modzie bez granic – plan działania na następny sezon

Właściwie to przez ostatnie miesiące sama zauważyłam, jak bardzo zmieniła się moja szafa. Kiedyś kupowałam impulsywnie, teraz myślę długoterminowo. Moda bez granic to nie tylko trend – to sposób na stworzenie garderoby, która naprawdę do ciebie pasuje.

Najważniejsze wnioski? Po pierwsze, jakość zawsze wygrywa z ilością. Po drugie, personalizacja to klucz do unikatowego stylu. I wreszcie – troska o ubrania wydłuża ich życie o lata.

Ciekawe jest to, że eksperci przewidują prawdziwą rewolucję. Do 2030 roku około 50% kolekcji modowych może być uniseks. To znaczy, że granice między modą damską i męską będą się zacierać. Frankly, już teraz widzę to u młodszych koleżanek – kupują oversizowe koszule z działu męskiego, a chłopacy noszą różowe bluzy.

Branża fashion-tech też nie śpi. Aplikacje do wirtualnego przymierzania, sztuczna inteligencja dobierająca style, materiały z recyklingu – to wszystko będzie normą za kilka lat, nie wyjątkiem.

„Moda to nie to, co nosisz na sobie – to sposób, w jaki żyjesz”

Wiesz co mnie najbardziej nakręca w tym wszystkim? To że każda z nas może być pionierką. Nie musisz czekać na wielkie marki czy projektantów. Zacznij od siebie, eksperymentuj, łącz style.

Mam do ciebie prośbę – jak już stworzysz swój unikalny look, pochwal się nim online. Użyj hashtagu #ModaBezGranic i pokaż innym, jak wygląda twoja interpretacja tego trendu. Bo najlepsze inspiracje rodzą się właśnie z takich autentycznych stylizacji, nie z pokazów mody.

Czasem myślę, że to właśnie te małe zmiany w naszych szafach mogą przyczynić się do większej zmiany w całej branży. A ty jesteś częścią tej zmiany.

Xenia C

redakcja lifestyle

High Class Fashion

Nie ma jeszcze komentarzy

Napisz komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany