Spis treści
- Od Capri do Wellwear – dlaczego historia Gandy’ego wciąż inspiruje
- Od castingu w „This Morning” do ikony Dolce & Gabbana
- Marka, styl, dobrostan – przedsiębiorczość i głos w męskiej modzie
- Co dalej z męską modą? Wnioski i następne kroki dla czytelnika
Pamiętam dokładnie to zdjęcie z kampanii Light Blue – David Gandy na łodzi u wybrzeży Capri, muskularny, ale nie przesadnie, z tym spojrzeniem, które jakby mówiło „jestem pewny siebie, ale nie muszę o tym krzyczeć”. Kto właściwie decyduje dziś, jak ma wyglądać prawdziwy mężczyzna?
To pytanie wciąż jest aktualne, a historia Gandy’ego pokazuje, dlaczego warto się nad nim zastanowić. Facet pracuje w branży ponad 20 lat i jakoś nie zniknął, co w świecie mody graniczy z cudem. Może dlatego, że trafił w coś, czego nie wiedziałem, że szukam – ten balans między siłą a elegancją. Nie przypomina tych wyrzeźbionych jak greckie posągi modeli, którzy wyglądają, jakby żyli wyłącznie na białkach i suplementach.
Od Capri do Wellwear – dlaczego historia Gandy’ego wciąż inspiruje
Jego droga od konkursu telewizyjnego do ikony Dolce & Gabbana, potem własna marka Wellwear – to nie tylko historia jednego człowieka. To opowieść o tym, jak zmieniają się standardy męskości i jak ktoś może wpłynąć na to, co nosimy i jak postrzegamy siebie.

W tej historii znajdziesz kilka kluczowych wątków:
- Przełom w standardach męskiego modelingu – jak jeden człowiek zmienił sposób, w jaki marki pokazują męskie ciało
- Przedsiębiorczość w erze wellness – dlaczego Gandy postawił na zdrowie i wygodę, zanim stało się to modne
- Praktyczne lekcje stylu – co każdy z nas może wyciągnąć z jego podejścia do ubioru
- Wpływ na współczesną męską modę – jak jego estetyka kształtuje dzisiejsze trendy
Nie chodzi tu o kolejną opowieść o sukcesie, ale o zrozumienie, dlaczego niektórzy ludzie potrafią być autentyczni w świecie, który często wymusza sztuczność.
Może to brzmi górnolotnie, ale czasem potrzebujemy takich przykładów. Zwłaszcza gdy codziennie bombardują nas obrazy tego, jacy „powinniśmy” być.
Od castingu w „This Morning” do ikony Dolce & Gabbana
Pamiętam ten moment, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem tę kampanię Dolce & Gabbana. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że właśnie patrzę na początek rewolucji w męskim modelingu. David Gandy zaczął swoją przygodę w 2001 roku dość nietypowo – wygrał casting w popularnym brytyjskim programie „This Morning”. To było coś zupełnie innego niż klasyczne odkrycie na ulicy czy w agencji.

2001 – Wygrana w telewizyjnym konkursie „This Morning” przyniosła mu kontrakt z Select Model Management. Brzmi trochę jak bajka, prawda? Ale to było dopiero początkiem.
2006 – I tu się dzieje magia. Kampania „Light Blue” sfotografowana przez Mario Testino na Capri. Gandy w białym kostiumie kąpielowym stał się ikoną niemal z dnia na dzień. Ten obraz… no właśnie, trudno opisać jego wpływ. Nagle wszyscy zaczęli mówić o nowym standardzie męskiej urody.
2007-2010 – Setki okładek, w tym kultowe sesje dla British GQ. Fotografowie jak Steven Klein czy Bruce Weber zaczęli szukać modeli o podobnej atletycznej sylwetce. Domy mody przestawiły się na nową estetykę. Pamiętam, jak kumpel pracujący w agencji modelek opowiadał, że na castingach nagle wszyscy szukali „następnego Gandy’ego”.
Co właściwie się zmieniło? Przez lata męski modeling to była domena chudych, często androgynicznych chłopaków. Gandy przyszedł z muskularną sylwetką, szerokimi barami i tym swoim intensywnym spojrzeniem. To nie była przypadkowa zmiana – to była rewolucja.
Fotografowie musieli się przystosować. Inne oświetlenie, inne kadrowanie. Kampanie zaczęły eksponować męskie ciało w sposób, który wcześniej był zarezerwowany dla kobiet. Suddenly wszyscy chcieli tej nowej estetyki.
2010-2015 – Gandy rozszerzył swoją rolę. Zaczął pisać felietony dla British Vogue, pojawiał się jako ekspert od męskiej mody. Ale nigdy nie porzucił modelingu. To było smart – zachował status muzy, ale dodał do tego intelektualny wymiar.
Myślę czasami o tym, jak jedna kampania może zmienić całą branżę. Przed Gandym męski modeling był niszowy, prawie niewidoczny. Po nim stał się głównym nurtem. Agencje zaczęły inwestować w męską część biznesu. Marki odkryły, że mężczyźni też mogą sprzedawać produkty samą swoją obecnością.
Ciekawe, że jego wpływ widać było nie tylko w modzie luksusowej. Mainstream też się przestawił. Suddenly każda marka szukała swojego „atletycznego Adona”. To pokazuje skalę tej zmiany.
Z perspektywy czasu widać, że Gandy nie tylko zmienił standardy urody. Zmienił sposób, w jaki branża myśli o męskim modelingu jako biznesie. To już nie był dodatek do kobiecego świata mody, ale równoprawny segment rynku.
Marka, styl, dobrostan – przedsiębiorczość i głos w męskiej modzie
Nie da się ukryć, że w męskiej modzie mamy teraz trochę zamieszanie. Z jednej strony fast fashion, z drugiej sustainability. A gdzieś pośrodku faceci, którzy po prostu chcą dobrze wyglądać i czuć się komfortowo. David Gandy zrozumiał to wcześniej niż większość i właśnie dlatego jego przedsiębiorcze ruchy są tak ciekawe.

Dobrostan w tkaninach
„David Gandy Wellwear” to nie przypadkowa nazwa. Od 2021 roku Gandy konsekwentnie buduje markę wokół idei „feel-good fabrics”. Brzmi jak marketingowy bełkot? Wcale nie. Chodzi o to, żeby ubrania faktycznie wpływały na samopoczucie – dotyk, oddychalność, właściwości antybakteryjne.
Pamiętam, jak pierwszy raz założyłem koszulkę z bambusowych włókien. Różnica była odczuwalna od razu. Wellwear idzie podobną ścieżką, ale Gandy dodaje do tego swoje doświadczenie z krawiectwa. To nie są techniczne gadżety, tylko normalne ubrania, które po prostu lepiej się noszą.
Praktycznie? Jeśli spędzasz 10 godzin dziennie w biurze, materiał koszuli ma większe znaczenie niż jej kolor. Gandy to wie i dlatego jego linia stawia na komfort dotykowy jako priorytet.
Współprace, które uczą
Linia krawiecka dla Marks & Spencer z 2017 roku była strzałem w dziesiątkę. Sprzedała się błyskawicznie, ale co ważniejsze – pokazała, że dobry krój nie musi kosztować fortuny. Gandy nie poszedł w stronę ekskluzywności, tylko dostępności.
Z kolei współpraca z Massimo Dutti i wideo „A New Behaviour” z 2024 to już inna liga. Tu widać, jak Gandy myśli o męskości – spokojnie, bez krzyku, ale z pewnością siebie. To nie są ubrania dla wszystkich, ale filozofia stojąca za nimi jest uniwersalna.
Co z tego wynika dla zwykłego faceta kompletującego garderobę? Po pierwsze, nie musisz wydawać majątku na każdy element. Po drugie, lepiej mieć pięć rzeczy idealnie dopasowanych niż dwadzieścia przypadkowych. Gandy pokazuje to w każdej współpracy.
Praktyczne zasady stylu
Z wywiadów i felietonów Gandy’ego da się wyciągnąć kilka prostych reguł, które faktycznie działają:
- Stonowana paleta to podstawa – granat, szarość, biel, beż. Możesz dodać jeden akcent kolorystyczny, ale reszta powinna być spokojna.
- Jakość tkanin ważniejsza od marki – lepiej jedna dobra koszula niż trzy przeciętne.
- Dopasowanie decyduje o wszystkim – najdroższa marynarka źle skrojona będzie wyglądać gorzej niż tania, ale idealnie dopasowana.

To brzmi oczywiste, ale większość z nas robi dokładnie odwrotnie. Kupujemy impulsywnie, gonimy za trendami, ignorujemy krój.
Wartości ponad zysk
Gandy jako ambasador Campaign for Wool to nie tylko PR. Facet naprawdę wierzy w to, co robi. Wełna to naturalny materiał, biodegradowalny, trwały. W czasach, gdy branża modowa jest jednym z największych trucicieli planety, takie podejście ma sens.
Ale nie chodzi tylko o ekologię. Chodzi o odpowiedzialność – za to, co kupujemy, jak długo używamy, co robimy ze starymi ubraniami. Gandy łączy styl z wartościami i robi to bez moralizowania.
Jego podejście do biznesu pokazuje, że można zarabiać na modzie, nie oszukując klientów i nie niszcząc środowiska. To nie jest jeszcze mainstream, ale kierunek jest dobry.
Męska moda potrzebuje takich głosów – spokojnych, konsekwentnych, myślących długoterminowo. Gandy udowadnia, że przedsiębiorczość w tym sektorze może być inna niż dotychczas.
Michael COI
Models business – redaktor High Class Fashion
Poland