Globalny rynek beauty przekroczył 500 mld USD w 2024 r. – to więcej niż PKB całej Polski.
Właściwie to nie powinienem się dziwić. Kiedyś myślałem, że kosmetyki to tylko dodatek do mody. Ale teraz widzę, jak bardzo się myliłem. LVMH, właściciel Louis Vuitton, zarobił w zeszłym roku około 86 mld EUR – to znaczy, że cały ten gigant mody to ledwie jedna szósta globalnego rynku beauty. Szokujące, prawda?

25 sierpnia 2025 roku Louis Vuitton oficjalnie wchodzi w świat kosmetyków z linią La Beauté Louis Vuitton. Słyszałem, że w wybranych butikach produkty wyprzedawały się tego samego dnia. Nie sprawdzałem tego osobiście, ale znajomi z branży potwierdzają.
Jak Louis Vuitton wchodzi w segment beauty?
To mnie zastanawia – czy dzisiaj luksusowe domy mody muszą oferować szminkę, żeby pozostać w grze? Chanel robi to od dekad, Dior też. Teraz Louis Vuitton. Jakby torby i sukienki to za mało.

Nie że się skarżę. Obserwuję tę branżę od lat i widzę, jak się zmienia. Ludzie chcą więcej od swoich marek. Nie wystarczy już piękna torebka za kilka tysięcy złotych. Trzeba mieć cały lifestyle, całą filozofię życia w jednym logo.
W tym tekście chcę pokazać trzy rzeczy. Najpierw – dlaczego Louis Vuitton w ogóle się na to zdecydował i co to mówi o historii marki. Później – co konkretnie oferują i czy to ma sens. Na końcu – dokąd to wszystko zmierza i co to znaczy dla nas, zwykłych konsumentów.
Szczerze mówiąc, myślę że to dopiero początek. Może za kilka lat będziemy kupować perfumy od Apple’a albo kremy od Tesli. Brzmi absurdalnie? Pięć lat temu nikt nie wierzył, że Louis Vuitton będzie robić podkłady.
Ale zacznijmy od początku – od tego, jak w ogóle doszło do takiej sytuacji.
Od kuferka do szminki – ewolucja i powody wejścia w beauty
Pamiętam jeszcze, jak pierwszy raz zobaczyłam kuferek Louis Vuitton w muzeum. To było coś więcej niż bagaż – prawdziwe dzieło sztuki rzemieślniczej.

Ramka z osią czasu:
- 1854 – Louis Vuitton zakłada manufakturę kuferków w Paryżu
- 1866 – wprowadzenie zamka antykradzieżowego
- 1896 – powstanie słynnego wzoru Monogram
- 1987 – włączenie do grupy LVMH
- 25.03.2025 – Pat McGrath zostaje dyrektorką kreatywną działu beauty
Historia Louis Vuitton to właściwie lekcja o tym, jak buduje się DNA marki. Już w 1854 roku Louis Vuitton nie robił zwykłych kuferków. Płaskie, lekkie, funkcjonalne – kompletnie inne niż te okrągłe potworki, które wszyscy wtedy używali. Potem ten zamek w 1866… no i wreszcie Monogram z 1896 roku. Te kwiaty, inicjały, geometryczne wzory – brzmi znajomo, prawda?
Właściwie przełomem był 1987 rok. Włączenie do LVMH zmieniło wszystko. Bernard Arnault miał wizję – luxury to nie tylko torebki czy perfumy. To ekosystem. I miał rację, bo spójrz co się dzieje teraz.
Rynek beauty premium rośnie jak szalony. 8-10% rocznie to nie żarty, zwłaszcza gdy porównasz to z tradycyjną modą. Ja osobiście widzę to po znajomych – wszyscy wolą kupić dobrą szminkę niż kolejną sukienkę. Może dlatego, że kosmetyk używasz codziennie, a sukienka wisi w szafie?

I tu wchodzi Pat McGrath. Marzec 2025 to był strzał w dziesiątkę. Nie tylko dlatego, że to geniusz makijażu – choć to oczywiste. McGrath reprezentuje coś więcej. Inkluzywność, różnorodność, real beauty. Louis Vuitton potrzebował kogoś, kto rozumie, że luxury dziś to nie tylko białe, bogate kobiety z Manhattanu.
McGrath pracowała z wszystkimi – od Naomi Campbell po Gigi Hadid. Zna kolory skóry, wie jak podkreślić każdą urodę. To właśnie tego potrzebował LV, żeby wejść na rynek beauty i nie wyglądać jak dziadek na dyskotece.
Teraz pytanie brzmi – jak to wszystko przełoży się na konkretne produkty. Bo jedna rzecz to mieć świetną strategię i genialną dyrektorkę kreatywną. Druga to stworzyć coś, co rzeczywiście kupisz i będziesz używać.
La Beauté Louis Vuitton w praktyce – produkty, innowacje, odbiór rynku
Gdy pierwszy raz wziąłem do ręki pomadkę Louis Vuitton Rouge, to uczucie było… no właśnie, trudne do opisania. Metalowa tubka z charakterystycznym wzorem Monogram Canvas, ciężka, solidna. Kliknięcie przy otwieraniu brzmi inaczej niż w zwykłych kosmetykach – głębiej, bardziej zdecydowanie. Sam kolor to nie jest zwykły czerwony. To coś między bordowym a wiśniowym, z tym połyskiem który sprawia, że wargi wyglądają jakby były pokryte jedwabiem.

Właściwie to nie tylko ta pomadka robiła furorę. Louis Vuitton wypuścił ponad 20 produktów naraz – od pomadek po podkłady, cały arsenał piękności w jednym pakiecie. Zakres cen? Od 80 do 250 €, co może nie każdemu pasuje, ale jakość… no właśnie, o tym za moment.
Produkt | Cena | Kluczowa cecha |
---|---|---|
Rouge à Lèvres (pomadka) | 80 € | 12 odcieni, formuła nawilżająca z olejkami |
Le Fond de Teint (podkład) | 120 € | 40+ odcieni, wegańska formuła, pełne krycie |
Les Extraits (perfumy) | 250 € | Limitowana edycja, personalizowane buteleczki |
Opakowania to osobna historia. Ten motyw Monogram Canvas znamy wszyscy, ale tutaj dodali jeszcze „Cherry Blossom” – subtelne różowe kwiaty które wyglądają jak wykończone ręcznie. Nie wiem czy to druk czy co, ale efekt jest naprawdę elegancki. Trochę kontrastuje z tym całym luksusem fakt, że wszystkie formuły są wegańskie – Louis Vuitton postawił na zrównoważony rozwój, co mnie szczerze zaskoczyło.
Jeśli chodzi o personalizację, to mają aplikację gdzie można testować kolory wirtualnie. Brzmi może banalnie, ale działa naprawdę dobrze. Sam próbowałem dla żony wybrać odcień podkładu i trafiłem w dziesiątkę. Te 40+ odcieni to nie przesada – naprawdę każdy znajdzie coś dla siebie.
Ambasadorki Louis Vuitton nie próżnowały – Zendaya pisała na X: „Finally, luxury beauty that matches the Louis Vuitton standards”, Lisa z Blackpink dodała: „The textures are unreal”, a Felix ze Stray Kids po prostu pokazał selfie z napisem: „LV beauty era begins”.
No i te wyniki sprzedaży… W Paryżu wyprzedane w 48 godzin. Dosłownie. Znajomy pracujący w Galeries Lafayette mówił, że kolejki były jak po limitowane torebki. Ludzie kupowali po kilka produktów naraz, niektórzy nawet nie testując. To pokazuje siłę marki Louis Vuitton – wystarczy logo i zaufanie jest.
Ciekawe będzie zobaczyć co dalej z tym wszystkim. Bo jedna rzecz to wejść na rynek z pompą, a druga to utrzymać się w długim dystansie.

Co dalej – scenariusze rozwoju LV w segmencie beauty
Wiecie co, obserwując ostatnie ruchy LV w beauty, mam wrażenie że to dopiero początek czegoś naprawdę dużego. Te prognozy mówiące o 15% rocznym wzroście sprzedaży beauty LV do 2027 roku brzmią ambitnie, ale szczerze? Po tym co widziałem z reakcjami na perfumy, wcale mnie to nie dziwi.
Scenariuszy rozwoju widzę kilka. Optymistyczny zakłada, że już w 2026 roku zobaczymy pełną linię pielęgnacji skóry plus kosmetyki męskie – to byłby prawdziwy game changer. Ostrożny wariant mówi o stopniowym wchodzeniu, może najpierw kremy, potem reszta. Ale szczerze mówiąc, LV nie robi rzeczy na pół gwizdka.
Porównując scenariusze: 2026 rok to prawdopodobnie 200-250 mln euro przychodów z beauty, podczas gdy 2027 może już przekroczyć 350 mln euro – różnica spora, zależy od tempa ekspansji.
Co mnie fascynuje to ten trend VR i AI w personalizacji. Wyobrażacie sobie dobieranie odcieni w wirtualnej rzeczywistości? Brzmi jak science fiction, ale podobno już testują takie rozwiązania. A Azja… no cóż, 20% udziału w rynku beauty to liczba, której nie można ignorować. Tam się dzieje prawdziwa rewolucja konsumencka.

Mam kilka praktycznych wskazówek dla was:
• Śledzenie premier – zapisujcie się na newsletter LV, ale też obserwujcie profile beauty influencerów z Korei i Japonii. Tam często pojawiają się pierwsze sygnały
• Dla inwestorów – patrzcie na wyniki kwartalne LVMH, szczególnie segment „Selective Retailing” gdzie ukrywają beauty
• Personalizacja – jeśli macie okazję, testujcie te nowe usługi. To będzie standard za kilka lat
Region azjatycki będzie kluczowy. Tam testują nowe formuły, tam rodzą się trendy. Czasem myślę, że Europa to już tylko rynek wtórny w beauty.
Jedna rzecz jest pewna – LV nie wchodzi w beauty żeby być kolejną marką na półce. Oni chcą zdefiniować na nowo luksus w tej kategorii.
Madamme
redaktor business & lifestyle
High Class Fashion